Fot. Fotolia

Budget incentive zyskuje na popularności

Incentive w wersji ekonomicznej różni się od podróży „szytych na miarę”. Jakość tych wyjazdów, podobnie jak proponowane przez organizatorów destynacje, stoi jednak na bardzo przyzwoitym poziomie. Dlatego dla klientów stały się ciekawą alternatywą i dzisiaj dla wielu agencji stanowią poważną grupę zleceń.

Na przestrzeni lat podróże incentive zyskały na popularności. Coraz więcej firm i korporacji wykorzystuje je aby nagrodzić i zmotywować swoich pracowników bądź partnerów biznesowych. – Jestem pewien, że gdyby dzisiaj zadzwonić do dowolnego większego przedsiębiorstwa w Polsce i zapytać, czy organizowano w nim jakikolwiek tego typu wyjazd, w ponad 90 proc. odpowiedź byłaby twierdząca – mówi Leszek Skibiński, prezes zarządu w Grupie TSO. To wszystko sprawiło, że sam produkt, jakim jest incentive travel przeszedł od początków swojego istnienia dużą ewolucję. Poza profesjonalizacją stał się przede wszystkim tańszy i bardziej dostępny. Podobny schemat dotyka zresztą wielu innych produktów z różnych branż. Telewizory plazmowe, telefony komórkowe, samochody czy wreszcie najsilniej związane z tym tematem bilety lotnicze to tylko niektóre przykłady. – Trochę wymusił to sam rynek. Zleceniodawcy odkryli wartość incentive i chętnie zaczęli je organizować. Ale nie każdą firmę, szczególnie niezbyt dużą, stać przecież na to, aby zrealizować podróż z przysłowiowej „najwyższej półki” – szytą na miarę, której budżet przekracza nawet kilkanaście tysięcy złotych na osobę. Oczywiście obsługujemy i takich klientów, jednak stanowią oni tylko pewną grupę naszych zleceniodawców, kawałek większego tortu – dodaje Leszek Skibiński.

(...)

Więcej we wrześniowym numerze THINK MICE.

ZAMÓW PRENUMERATĘ