Fot. Fotolia

Przestaw się na świat wirtualny

Koronawirus wywołał burzę w branży MICE. Większość wydarzeń została odwołana, klienci rezygnują  z kolejnych zleceń, wycofują się też sponsorzy. Czy jednak masowe anulacje są jedynym rozwiązaniem? Niekoniecznie. Spora część imprez może zostać przeniesiona do świata wirtualnego. Przynajmniej na jakiś czas.

Eventy wirtualne, a przede wszystkim hybrydowe znane są w branży MICE nie od dziś. Otwierają drzwi do zdalnego uczestnictwa osobom, które z różnych względów i tak nie mogłyby pojawić się na danym wydarzeniu. Zwiększają frekwencję, zachęcając przy okazji wirtualnych gości do wzięcia udziału w kolejnych edycjach, tym razem już osobiście. Oczywiście nie są w stanie w pełni zastąpić spotkań twarzą w twarz, jednak realia w jakich się obecnie znaleźliśmy, w tym konieczność ogólnoświatowej izolacji, sprawiły, że w trudnych czasach mogą stanowić ciekawą alternatywę. Wspominają o tym m.in. autorzy raportu „Pivot to Virtual”, przygotowanego przez EventMB (Skift Brand). Ich zdaniem pojawienie się w przestrzeni wirtualnej to obecnie jeden z najbezpieczniejszych i najpewniejszych sposobów na dostarczenie sporej części wartości płynących z eventów. Potwierdza to m.in. Mike Piddock, założyciel i CEO Glisser. – Przejście do świata online jest na pewno dużo mniej dramatyczne, niż odwołanie imprezy. Główna koncepcja, idea, produkt pozostają te same, zmienia się tylko forma – z fizycznej na wirtualną – powiedział Piddock.

Nadrobić zaległości
Mimo rosnącej popularności, do tej pory wirtualne spotkania były traktowane przeważnie jako uzupełnienie tych odbywających się w realnym świecie (wspomniana hybryda). Z tego względu dla wielu meeting plannerów wciąż stanowią słabo rozpoznane terytorium. Nie tyle pod względem technologicznym (tu do pomocy można zresztą wynająć specjalistyczne firmy), co przygotowania odpowiedniej strategii i planowania. Chodzi m.in. o skuteczne przyciągnięcie uwagi potencjalnych uczestników, zaangażowanie i utrzymanie ich atencji, a w konsekwencji generowanie zadowalających zysków z tego typu wydarzeń i wreszcie pozyskiwanie na nie sponsorów. Nie jest to łatwe zadanie i z pewnością różni się od działań podejmowanych przy okazji imprez na żywo. Aż 64,3 proc. pytanych przez EventMB profesjonalistów z branży MICE przyznało, że nie ma jeszcze wystarczającej wiedzy na temat spotkań wirtualnych (przeciwnego zdania było 11,1 proc.), ale jest gotowa szybko nadrobić zaległości. 24,6 proc. miało do czynienia z imprezami hybrydowymi, dzięki czemu jest im teraz trochę łatwiej zaadaptować się do nowych warunków. Bez względu na to, specjaliści zgodnie przyznają, że obecna sytuacja, związana z tym, że większość osób pracuje z domu i spędza tam niemalże 100 proc. swojego czasu jest bardzo dobrą okazją dla firm i marek do budowania wizerunku w przestrzeni online – poprzez dostarczanie wartościowych treści, ale także rozrywki (fanom, potencjalnym klientom i partnerom). To czas, który z pewnością warto wykorzystać, pamiętając równocześnie o tym, że wirtualne wydarzenia także mogą być źródłem niemałych dochodów. Dobrym przykładem, przywoływanym przez EventMB,  jest Practically Perfect PA (wsparcie administracyjne, przede wszystkim zasoby online). W 2019 r. firma transmitowała w sieci jedno wydarzenie, odbywające się na żywo, dodatkowo zorganizowała też cztery wirtualne szczyty. Każdy z nich wygenerował ok. 10 tys. funtów, natomiast wspomniany live streaming – prawie 20 tys. funtów. To najlepiej pokazuje moc eventów w przestrzeni wirtualnej. 

Przyciągnąć  i zaangażować
Nowe realia wymagają znalezienia nowego języka komunikacji. W przypadku eventów wirtualnych technologia odgrywa, co oczywiste, kluczową rolę, ale równie ważny jest sposób dotarcia do odbiorców i ich zaangażowanie. – Jeśli publiczność nie jest zaangażowana i nie bierze aktywnego udziału w evencie online, równie dobrze można by nagrać cały materiał wcześniej i umieścić go na stronie internetowej lub kanale YouTube w postaci zwykłego filmiku. Wtedy jednak będzie to po prostu reklama, element działania marketingowego, ale z pewnością nie event – powiedział Mike Piddock. W tym miejscu warto zauważyć, że pozyskanie i przyciągnięcie uwagi potencjalnych odbiorców eventów wirtualnych jest dużo trudniejsze niż w przypadku imprez na żywo. Na łamach kwietniowego wydania THINK MICE pisał o tym Miguel Neves, strateg w założonej przez siebie firmie doradczo-szkoleniowej miguelseven.com. – Jedną z najtrudniejszych do osiągnięcia rzeczy w przypadku wydarzeń online jest pozyskanie i utrzymanie zaangażowania uczestników. Niewiele trzeba, aby ich uwagę przykuło coś innego – chociażby wiadomość e-mail lub kolejna transmisja. To trochę tak, jakby goście eventu odbywającego się na żywo, mogli w każdej chwili się z niego teleportować – twierdzi Neves. Wpływ na to ma oczywiście łatwość wzięcia udziału w imprezie online – wystarczy włączyć komputer i kliknąć w link, który przeniesie nas na odpowiednią platformę. Dlatego tak ważne staje się dostarczenie unikalnych doświadczeń. Prezentacja nie może być monologiem, ale rozmową pomiędzy prowadzącym, a siedzącymi przy ekranach gośćmi. – Jeśli to możliwe, warto aby nasi goście na samym początku wirtualnego spotkania się przedstawili. Powiedzieli skąd pochodzą, czym się zajmują. To wytworzy pewną więź, pomoże poza tym w późniejszym networkingu – powiedział Mike Piddock. 

(...)

Michał Kalarus

Czytaj więcej w bezpłatnym wydaniu THINK MICE maj 2020

>> POBIERZ