Dominik Górka

przez Think MICE

#kursnaonline

Przez dwa lata dobijałem się do klientów, próbując pokazać im, czym mogą stać się eventy, gdy połączymy w nich real z digitalem. Jak, stosunkowo niewielkim kosztem, można dzięki temu zwielokrotnić zasięgi, zbudować społeczność wokół danej marki, inspirować ją czy wreszcie znaleźć nowe sposoby na współtworzenie wydarzenia przez uczestników – zarówno tych on-place, jak i tych przed ekranami. Podobną perspektywę przyjęliśmy w Klubie Agencji Eventowych, pracując nad nową strategią marki, poznając trendy i szukając szans w digitalu w perspektywie dwóch, trzech lat. Dobijałem się i… odbijałem. Horyzont budowania wydarzeń w sieci był ciekawy, ale równocześnie bardzo odległy. Wszyscy mieli swoje plany, płynęli pod bezpiecznymi żaglami i niekoniecznie chcieli szukać nowych.

A potem przyszedł koronawirus... I przestało wiać. Wartko płynąca fala eventów zamieniła się w taflę. Żagle poszły w dół. Niektórzy z nas zarzucili kotwicę. Niektórzy wsadzili do szalup część załogi i w różnym stylu pomachali na pożegnanie. Stanęliśmy z linami w rękach, patrząc z niedowierzaniem na spokojną wodę, której nikt nie przewidział. Ale po chwili zorientowaliśmy się, że to nieprawda, że nic się nie dzieje. Flauta to nie wszystko co mamy. Bo kiedy tylko popatrzyliśmy głębiej, okazało się, że nadal można płynąć, a pod powierzchnią stagnacji pojawiły się całkiem nowe prądy. Ci z nas, którzy zrozumieją czym są i jak wykorzystać je w nawigacji, popłyną dalej. A kiedy wiatr znowu zacznie wiać, będą mogli korzystać z dwóch sił, które popchną ich łódki naprzód.

Taka sobie metafora? Chyba tak. Ale z pewnością prawdziwa tam, gdzie mowa o stagnacji i zmianie. Prawdziwa też tam, gdzie mowa o nowych prądach, a jednym z nich z pewnością są eventy online. Dziś w ich stronę, w różnym stopniu, nawigują wszyscy. Jeśli nie lubicie żeglarstwa, może być odniesienie do sportu („w kolarstwie najlepsi atakują, gdy robi się pod górę”), filozofii („jedyną stałą w życiu jest zmiana”) albo do nauki („przewidywanie jest bardzo trudne, zwłaszcza jeśli chodzi o przyszłość”). Na wiele sposobów dojdziemy do oczywistego: biznes nie lubi ciszy, a kłopoty to świetny katalizator dla zmian na lepsze. Jeśli tylko dobrze wykorzystamy trudniejszy czas.

Czy eventy online to tylko konieczny zamiennik na czas pandemii? A może zostaną z nami już na zawsze? Powinny być przeniesieniem live experience z realu do digitalu, czy wymyślanym na nowo rodzajem doświadczania na żywo? Co jest ich największą zaletą, a co przeszkodą?

Przy tak szybkim wprowadzeniu eventów online do komunikacji wielu marek warto zadawać te pytania, szukać własnych odpowiedzi i zastanawiać się, co myślą inni. Szczególnie ci, z którymi będziemy tworzyć wspólne projekty online.

W mojej agencji – a dokładniej w zespołach Live Age i Lively (marka dedykowana digitalowi) – postanowiliśmy przyjrzeć się sprawie merytorycznie: zapytać o eventy online praktyków. Narzędziem było badanie ankietowe zrealizowane na próbie, którą w większości tworzyli reprezentanci klientów końcowych (59 proc.) i agencji (30 proc.). W rezultacie powstał raport, który może być inspirującą wiedzą dla Was wszystkich. Sekstansem, który pomoże nawigować po nowym prądzie.

Co znajdziecie w raporcie? Na przykład informację, jakiego rodzaju eventy online planują respondenci, co uważają za ich największe wady, ale i zalety, z jakich narzędzi chętnie korzystają i jak zachowują się, gdy sami stają się uczestnikami takich wydarzeń. By otrzymać raport wystarczy wypełnić ankietę na stronach liveage.pl lub lively.pl, albo napisać bezpośrednio do mnie (dominik.gorka@liveage.pl). 

Bierzecie kurs na online? Więc stopy wody pod kilem!


Dominik Górka – dyrektor kreatywny Live Age, członek zarządu Klubu Agencji Eventowych SAR


CZYTAJ WIĘCEJ